Powrót króla wampirów

Nie błyszczy się w słońcu, nie chodzi do liceum, nie jest opętany myślą o seksie. I choć z Transylwanii przeniósł się do Londynu, a nocne polowania na ofiary zamienił na badania naukowe to wciąż jest to najsłynniejszy krwiopijca świata. Panie i panowie, jedyny prawdziwy wampir naprawdę powrócił.

Draculę, bo o nim rzecz jasna jest mowa, przywróciła do życia amerykańska stacja telewizyjna NBC. Jesienią 2013 roku wyemitowała ona serial „Dracula”, w którym w rolę rumuńskiego władcy wcielił się Jonathan Rhys-Meyers. Henryk VIII z kłami? Po Zmierzchu, Pamiętnikach wampirów i ostatnich sezonach Czystej krwi tylko ta wizja i nieuleczalny wampiroholizm skłoniły mnie do obejrzenia serialu.

Podobno zakup książki nigdy nie jest nietrafioną inwestycją. Ten, kto to powiedział nie czytał najwyraźniej Zmierzchu. Ja, niestety, czytałam i dotąd nie mogę wyjść z szoku pourazowego. Nie chodzi nawet o to, że to kiepska książka. Miałką fabułkę i infantylny język jestem w stanie autorce wybaczyć, ponieważ nie ukrywała ona, że jej powieść skierowana jest do nastolatek. Wolałabym, oczywiście, aby zastosowała zasadę domniemania niewinności i założyła, że jej czytelnicy, niezależnie od wieku, są w stanie przeczytać nieco bardziej ambitną prozę, ale nie to spędza mi sen z powiek. Nie odpowiada mi bowiem przede wszystkim sposób w jaki Stephenie Meyer przedstawiła wampiry. Nie mam nic przeciwko eksperymentom, ale w przypadku Zmierzchu wyszła ze mnie literacka konserwa. Biegający w pełnym słońcu i błyszczący jak cekin wampir daleko wykracza poza granice mojej tolerancji dla eksperymentów. Na szczęście nie tylko mojej, pani Meyer naraziła się bowiem całej rzeszy wychowanych na powieści Brama Stokera, filmie Coppoli i książkach Anne Rice wampiroholików, czego efektem są chociażby te urocze memy:

tumblr_lq4b9docyN1qatm55o1_500

Vampires-don-t-sparkle-critical-analysis-of-twilight-11792319-400-300

vampires-dont-sparkle

Serial Czysta krew przez pierwsze dwa, trzy sezony był dowodem na to, że adaptacja filmowa może być lepsza od literackiego pierwowzoru. W powieściach Charlaine Harris przeszkadzał przede wszystkim infantylny język, dzięki któremu cykl Czysta krew przypominał Zmierzch, tyle że dla nieco starszych nastolatek. Serial natomiast oglądało się świetnie, nie tylko ze względu na walory estetyczne w postaci wampira Erica. Krwiopijcy Charlaine Harris przypominają te z powieści Anne Rice: to eleganckie, wyrafinowane istoty o magnetycznej sile oddziaływania. Śpią w trumnach, boją się dziennego światła i nie błyszczą w słońcu. Tyle, że to co było urokiem nowości z czasem zaczęło nużyć. Zamiast istot o silnym libido widziałam opętane seksem kukły, przestało mnie ciekawić jaki kolejny nadprzyrodzony stwór pojawi się w Bon Temps, znudziły mnie ciągłe dylematy seksualne głupawej Sookie. Zatęskniłam za prawdziwym wampirem. I dostałam go.

Twórcy serialu Dracula postanowili zabawić się klasyczną powieścią Brama Stokera. Z rumuńskiego władcy i jego prześladowcy Van Helsinga zrobili wspólników, dodali postać pogromczyni wampirów lady Jane Wetherby, a akcję serialu osadzili w XIX – wiecznym Londynie. Dracula, obudzony przez Van Helsinga, przybywa do brytyjskiej stolicy jako Alexander Greyson – amerykański przedsiębiorca, prowadzący badania nad elektrycznością. W rzeczywistości jednak celem Draculi nie jest rozświetlenie Londynu, lecz zemsta nad ludźmi, którzy zabili jego żonę, a jego samego skazali na życie nieumarłego. W walce tej wspiera go Van Helsing, który również ma rachunki do wyrównania z Zakonem Smoka. Jednocześnie pracuje nad szczepionką pozwalającą Draculi znieść światło słoneczne. Wszystko wydaje się iść zgodnie z planem do momentu gdy na scenie pojawia się kobieta. I to nie byle jaka, bo łudząco podobna do zmarłej żony Draculi Ilony. Wampir traci głowę, której pozbawić chce go także inna kobieta – lady Jane Wetherby, dama i łowczyni wampirów w jednym.

7578824.3

Niewątpliwą zaletą serialu są fantastyczne, klimatyczne zdjęcia, dzięki którym serialowy Londyn – mroczny, klaustrofobiczny i tajemniczy – wydaje się idealnym schronieniem dla wampira. Klimat mrocznego miasta podkreśla dodatkowo świetna muzyka. Jonathan Rhys-Meyers jest magnetyczny i męski, co jest miłą odmianą po nieopierzonych licealistach z Pamiętników wampirów i Zmierzchu. Serial ukradł mu jednak Nonso Anozie, wcielający się w rolę kamerdynera rumuńskiego krwiopijcy. Jego cięte riposty i wieczne potyczki słowne, które toczy z Draculą, nadają serialowi lekkości, nie pozwalając mu popaść w gotycką pompatyczność. Krew się leje, ale w rozsądnych granicach, seks nie przypomina dzikich orgii, a wampiry nie błyszczą w słońcu – czy mogłoby być lepiej? Niestety, mogło. Serial ma bowiem także słabe punkty, i to dość istotne. Fabuła momentami kuleje, niektóre pomysły scenarzystów wydają się chybione, a postacie kobiece naszkicowane są grubą kreską i do bólu stereotypowe. Lady Jane Wetherby, mimo całej sztampowatości femme fatale, ma w sobie przynajmniej dużo życia. Nie da się tego powiedzieć o Minie Murray – ukochanej Draculi. Studentka medycyny, emancypantka, walcząca o swoje miejsce w męskim świecie – to mogła być ciekawa postać, jednak pozbawiona mimiki Jessica de Gouw szansę tę zmarnowała.

Ciągle jednak jest to historia, którą mógłby napisać Bram Stoker. Chciałoby się powiedzieć: król jest tylko jeden. I jest nim Dracula. No i Jonathan Rhys-Meyers… już jako Henryk VIII przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Jako Dracula…. Zostawię niedopowiedzenie, bo może czytają mnie nieletni 😛

6 komentarzy Dodaj własny

  1. Jan pisze:

    Czytam i jestem pełnoletni:). Nie oglądałem serialu, ale naszła mnie taka myśli. Wampir jako zjawisko (chyba nawet dziedzictwo), kultury został najbardziej zepsuty przez rozrywkę. Niestety kiepskie filmy o wampirach przykrywają te rzeczywiście wybitne. Można powiedzieć przecież jest tak ze wszystkim. W moim odczuciu mit o wampirach dotyka czegoś wewnątrz człowieka, jakieś mrocznej natury, choć może jako ludzie już ją zatraciliśmy, wraz z legendą Księcia.

    1. Teoretycznie wizerunek wampira jaki znamy dzisiaj wcale nie jest taki stary. Wprowadził go Bram Stoker, potem Anne Rice i utrwalił się w popkulturze. Przecież jeszcze w powieściach Rice rumunskie wampiry biegały po górach jak zwierzęta i rozszarpywały co się dało. Więc skoro nastapiła jedna zmiana w ich wizerunku dlaczego nie miałaby nastapić kolejna i nie miałyby błyszczęc albo zajadać sie Kinder Bueno (przepraszam, ale szczerze nie znoszę tej reklamy)… Tyle, że coś mi tu nie pasuje, zgrzyta, i dlatego się czepiam.

      Ale bardzo podoba mi sie to co napisałeś – że mit wampira dotyka jakiejś mrocznej części naszej natury. Zgadzam się w stu procentach. Może dlatego tak bardzo chcemy go „uczłowieczyć”, albo raczej „ucywilizować” – wsadzić w smoking, kazać pić syntetyczną krew?

      1. Jan pisze:

        Tak na to patrzysz. Ciekawe. Nigdy nie zgłębiałem fenomenu kulturowego jakim jest wampir. Z tych rejonów interesowałem się strzygami i topielicami, szczególnie na ziemiach polskich.

      2. Prowadzę z kolegą badania naukowe nad wampirami, ale na razie nie mogę zdradzić szczegółów 🙂 a polska demonologia jest fascynująca.

  2. Marta pisze:

    Twoja analiza pomija „Tylko kochankowie przeżyją”! Nadal jestem zakochana w tym filmie 🙂

    1. I to jest jeden z moich największych błędów, biję się w piersi, posypuję głowę popiołem, klękam na grochu… To jeden z najlepszych filmów, nie tylko o wampirach, jakie widziałam. Dzielę z Tobą tę miłość 🙂

Dodaj odpowiedź do blankakatarzynadzugaj Anuluj pisanie odpowiedzi