Z motyką na słońce: „Śmierć przybywa do Pemberley” P.D. James

P.D. James udowodniła, że porywanie się z motyką na słońce ma szanse powodzenia. Jej Śmierć przybywa do Pemberley to bardzo udana kontynuacja Dumy i uprzedzenia, zachowująca wyjątkowy klimat powieści Jane Austen. Nie da się tego natomiast powiedzieć o nakręconym na jej podstawie serialu BBC.

Anglia, 1803 rok. Mija sześć lat od wydarzeń opisanych przez Jane Austen w powieści Duma i uprzedzenie. Elizabeth Bennet jest szczęśliwą żoną pana Darcy’ego i matką dwóch synów. Rodzina wiedzie spokojny żywot w rodowym majątku Darcych – Pemberley. Mimo nienajlepszego pochodzenia Elizabeth zyskała aprobatę, a nawet sympatię zarówno krewnych swego męża, jak i lokalnej szlachty. Jest też kochana przez służbę w Pemberley, której nie szczędzi dobrego serca. Szczególnie mocno do Lizzie przywiązana jest pani Reynolds, która dyskretnie pomaga niedoświadczonej gospodyni w pełnieniu obowiązków pani na Pemberley. Ku ogromnej radości obojga małżonków Darcych w pobliskim majątku osiedlają się państwo Bingley, którzy również przeżywają pełnię małżeńskiego szczęścia. Druga z sióstr Bennet – Lydia – jest znacznie mniej chętnie widziana w Pemberley, a jej mąż, pan Wickham, w ogóle nie jest w nim przyjmowany. Sielską monotonię wiejskiego życia raz w roku przerywa bal Lady Anny, nazwany tak na część matki pana Darcy’ego. Pemberley szykuje się właśnie do tego wyjątkowego wydarzenia, do majątku zaczynają zjeżdżać pierwsi goście, gdy szczęśliwa przyszłość rodziny Darcych zawisa na włosku. W należących do Pemberley lasach dochodzi bowiem do morderstwa, a głównym oskarżonym staje się pan Wickham. Wyrok skazujący i śmierć przez powieszenie stanowiłyby poważną skazę na honorze i opinii rodziny Darcych, już raz nadszarpniętych przez dziadka obecnego pana Pemberley. Tymczasem śledztwo prowadzi niezbyt przychylnie nastawiony do rodziny Darcych sir Selwyn Hardcastle…

Smierc przybywa do Pemberley OK

Śmierć przybywa do Pemberley to jedna z tych książek, które przypominają mi w jak wielkim stopniu przepełniają mnie czytelnicze duma i uprzedzenie. Miesiącami omijałam ją szerokim łukiem kierując się zaciekłą nieufnością wobec tego rodzaju kontynuacji. To silniejsze ode mnie – widzę w nich jedynie chęć zarobienia na pomyśle zdolniejszego i poczytniejszego pisarza. A im bardziej kultowa powieść, tym większy poziom nieufności. P.D. James zmusiła mnie jednak do posypania głowy popiołem, bowiem jej Śmierć przybywa do Pemberley to nie tylo kawał porządnej powieści z epoki, ale przede wszystkim godna kontynuacja Dumy i uprzedzenia. Pani James udała się rzecz wydawałoby się niemożliwa – w jej powieści czuć bowiem ducha twórczości Jane Austen, czego nie można powiedzieć o kilku poprzednich kontynuacjach jej powieści, choćby Emancypacji Mary Bennet. Dzieje się tak głównie dzięki stylowi, w jakim Śmierć przybywa do Pemberley jest napisana, a który do złudzenia przypomina styl autorki pierwowzoru. P.D. James bardzo dobrze odtworzyła ponadto realia życia na XIX-wiecznej angielskiej prowincji, z całą jej sielską monotonią, skomplikowanymi relacjami sąsiedzkimi i wciąż kształtującym się wymiarem sprawiedliwości. Te pierwsze są dobrze znane miłośnikom prozy takich pisarzy jak Jane Austen, sądownictwo z początku XIX wieku natomiast to łakomy kąsek nie tylko dla fanów historycznych ciekawostek. P.D. James zachowała wszystkie cechy osobowości bohaterów Dumy i uprzedzenia wykreowanych przez Jane Austen, nie dając im szans na rehabilitację lub nie pozwalając zbłądzić z dobrej drogi wytyczonej przez swoją wielką poprzedniczkę. Zgrabnie wykorzystała ich wady i słabości, by opowiedzieć zupełnie nową, intrygującą historię. Fani Jane Austen nie powinni czuć się zawiedzeni, gorzej może być natomiast z osobami, które potraktują Śmierć przybywa do Pemberley jako kryminał. Owszem, P.D. James osią wydarzeń w Pemberley uczyniła tajemnicze morderstwo, wątek kryminalny jest jednak tylko pretekstem do opowiedzenia o obyczajach i wartościach XIX-wiecznej angielskiej szlachty. Jest to opowieść spokojna niczym życie na angielskiej wsi, pozbawiona nagłych zwrotów akcji i napięcia nie do wytrzymania, a jednak niezwykle wciągająca. P.D. James porwała się z motyką na słońce i nie chybiła.

7597638.3
Plakat do serialu „Śmierć przybywa do Pemberley” telewizji BBC.

Znacznie gorzej poszło brytyjskiej stacji BBC, która na podstawie powieści P.D.James nakręciła mini serial pod tym samym tytułem. I znów musiałam zmierzyć się z moimi uprzedzeniami, od lat bowiem Elizabeth Bennet i pan Darcy mają dla mnie twarze Jennifer Ehle i Colina Firtha. Nie zmieniła tego Keira Knigtley, nie udało się też odtwórcom tych ról w serialu Śmierć przybywa do Pemberley. Ci ostatni ponieśli wręcz spektakularną klęskę. Ich aktorskim zdolnościom nic nie można zarzucić, oboje są jednak doskonale nijacy, a Anna Maxwell Martin w roli Lizzie dodatkowo całkowicie pozbawiona kobiecego wdzięku. Nie ma w niej nawet odrobiny zadziorności, błyskotliwości i dziewczęcego wdzięku, które tak zauroczyły pana Darcy’ego w powieści Duma i uprzedzenie. Trudno jest przeskoczyć poprzeczkę, którą równo dwadzieścia lat temu postawili Firth i Ehle, mam jednak wrażenie, że ich następcy mogli się bardziej postarać. O wiele lepiej radzą sobie bowiem aktorzy drugo- i trzecioplanowi. Sporym minusem serialu są też liczne zmiany wprowadzone przez scenarzystów w stosunku do powieści P.D. James. Niektóre da się wybaczyć, inne – jak choćby małżeńskie kłopoty Lizzie i Darcy’ego – mocno irytują. Widocznie scenarzyści potrzebowali więcej dynamiki, napięcia i zwrotów akcji, co momentami – jak w przypadku Elizabeth wskakującej z krzykiem na szubienicę – dawało wręcz komiczny efekt. Jeśli jednak zapomni się, że u podstaw serialu leży historia stworzona przez Jane Austen i dopowiedziana przez P.D. James, można go, mimo wszystko, obejrzeć z przyjemnością. Jest bowiem dobrze zrealizowany i zagrany, nie nudzi nawet przez moment, a zdjęcia angielskich plenerów zapierają dech w piersiach. Ja jednak wolę, gdy scenarzyści nie „poprawiają” autora pierwowzoru.

5 komentarzy Dodaj własny

  1. tanayah pisze:

    Mnie w książce trochę brakowało słownych potyczek Darcy’ego i Lizzy, jakoś tak mało tam ze sobą rozmawiali…

    A co do serialu, nie widziałam go, ale tak wizualnie to aktorzy grający główną parę mnie nie przekonują. Tacy jacyś bezpłciowi… 😦

    1. Może udane małżeństwo tak działa 😛 ale faktycznie, tego może brakować 🙂
      Bezpłciowi – dobre określenie, idealnie pasujące. Serial dobrze się ogląda, jeśli sie zapomni, że to Darcy i Lizzie…ale wiesz, ja jestem psychofanką „Dumy i uprzedzenia”, więc trudno mnie zadowolić 😛

      1. tanayah pisze:

        Doskonale rozumiem 😀 Więc ja nawet tego serialu nie będę oglądać 😉

        A przekomarzanki słowne muszą być! Nie ma innej opcji 😀

  2. Hahaha, masz rację – tego P.D.James nie dopatrzyła 🙂 Mnie natomiast zastanawia kto pisze notki z tyłu okładek… Niewiele brakowało, żebym w ogóle nie przeczytała tej powieści właśnie ze względu na opis, którego autor twierdził, że Darcy i Lizzie są niezbyt szczęśliwi i rozczarowani związkiem. Tymczasem w powieści….sama wiesz. 🙂

Dodaj komentarz