Wielkie nadzieje: „Dzieci północy” Salmana Rushdiego

Dzieci Północy to alegoryczna panorama najnowszych dziejów Indii. A jednocześnie uniwersalna i ponadczasowa opowieść o utraconych nadziejach, pragnieniu miłości, samotności wśród ludzi i bezsilności człowieka wobec wyroków Losu lub Historii.

15 sierpnia 1947 roku, wraz z wybiciem północy, Indie uzyskują niepodległość. Miliony ludzi, świętujących zrzucenie brytyjskiej dominacji, mają nadzieję na świetlaną przyszłość w silnym, zjednoczonym, niezależnym państwie. 15 sierpnia 1947 roku, wraz z wybiciem północy, na świat przychodzi Salim – syn Aminy i Ahmeda Sinai, przedstawicieli indyjskiej klasy średniej. Świętująca narodziny męskiego potomka rodzina ma nadzieję na jego świetlaną przyszłość i wielkie dokonania. W wieku dziesięciu lat Salim przekonuje się, że obdarzony został magicznymi zdolnościami – potrafi czytać w myślach innych ludzi. Dowiaduje się też, że 15 sierpnia 1947 roku, między północą a godziną pierwszą, przyszło na świat tysiąc dzieci, tak jak on posiadających nadprzyrodzone umiejętności, z czego czterysta dwadzieścioro zmarło. Im wcześniej dziecko się urodziło, tym potężniejsze są jego moce. Dzieci Północy potrafią zmieniać swoją własną płeć, rozmnażać ryby, przechodzić przez lustra, latać, czarować. Największe zdolności posiada jednak trójka z nich: Salim, Shiva i Parvati. Dzieci co noc zbierają się w myślach małego Sinaia, który spotkania te określa mianem Konferencji Dzieci Północy. Wierzy też, że narodziny Dzieci Północy były częścią większego, boskiego planu, a ich niezwykłe zdolności powinny być spożytkowane do czynienia dobra. Nie wszystkie Dzieci podzielają utopijne marzenia Salima – zwłaszcza Shiva, którego życiowym powołaniem wydaje się wyłącznie walka. Salim dorasta, a świat wokół niego ulega gwałtownym przemianom. Chłopak – mniej lub bardziej aktywnie – bierze udział w kluczowych dla historii subkontynentu indyjskiego wydarzeniach: zamachu stanu w Pakistanie, wojnie domowej i powstaniu Bangladeszu, stanie wyjątkowym w Indiach, likwidacji bombajskich slumsów w ramach planu upiększania miasta Sanjaya Ghandiego. Jednocześnie coraz bardziej przekonuje się, że jego marzenia o własnej wielkości nigdy się nie spełnią, tak jak nie spełnią się sny o potędze Indii. Życie Salima naznaczone jest rozczarowaniem, rozpadem i wieczną walką z jego największym przeciwnikiem – Shivą. Chłopcem, któremu ukradł życie. Trzydzieste urodziny Salim Sinai spędza w łóżku, trawiony tajemniczą chorobą. Jego ciało pęka od wewnątrz, a Salim nie robi nic, by temu rozpadowi zapobiec, wiedząc, że takie jest jego przeznaczenie.

Dzieci polnocy-2

Dzieci Północy to przede wszystkim rozległa panorama dziejów współczesnych Indii. Powieść utrzymana jest w klimacie realizmu magicznego, dzięki czemu bardziej przypomina barwną opowieść Szeherezady niż nudny wykład z historii najnowszej. Fikcja przeplata się tu z rzeczywistymi wydarzeniami, powieści wykreowane przez autora z autentycznymi bohaterami historycznych wydarzeń, magia z realizmem. Magia jest stałym elementem życia rodziny Salima: Nasim Sinai podsłuchuje sny swoich córek, Marię Pereirę nawiedza duch dawnego ukochanego, Alija – niegdyś zakochana w Ahmedzie Sinai – przyprawia serwowane rodzinie jedzenie rozgoryczeniem i żalem, Ahmed Sinai daje się opętać dżinom zamkniętym w butelce whisky. Sam Salim obdarzony jest nie tylko zdolnościami telepatycznymi, dzięki wyjątkowemu nosowi jest też w stanie poznać węchem zapachy ludzkich emocji i obaw, cechy charakteru spotykanych przze siebie osób, wydarzenia z przeszłości, a nawet orientować się w terenie. Nic więc dziwnego, że w czasie walk w obecnym Bangladeszu zostaje wcielony do oddziału psów przewodników.

Salim jest alegorią Indii. Przez wiele lat na subkontynencie panowało przekonanie, że Indie to Indira Gandhi, a Indira Gandhi to Indie. Salman Rushdie zmienił to stwierdzenie w Dzieciach Północy: Indie to Salim, Salim to Indie. Młody Sinai rodzi się w momencie powstania niepodległych Indii, i przez trzydzieści lat jego los przykuty jest do dziejów kraju. Wreszcie rozpada się tak, jak jego kraj. Rozpadem naznaczona była zresztą cała jego rodzina: dziadek poznawał swoją przyszłą żonę oglądając kolejne fragmenty jej ciała poprzez dziurę w prześcieradle, Amina uczyła się kochać swego męża kawałek po kawałku, a sam Salim rozpada się pod naporem wydarzeń, które miały miejsce w jego życiu. W istnieniu Dzieci Północy Salim widział szansę na udaną przyszłość Indii po odejściu Brytyjczyków. Dzieci miałyby być katalizatorem pozytywnych zmian w indyjskim społeczeństwie, pomagając ludziom odnaleźć swój potencjał i wykorzystać go dla wspólnego dobra. Od początku była to utopijna idea, a powodem jej fiaska było zbytnie zróżnicowanie osobowości blisko sześciuset Dzieci. Każde z nich obdarzone było innymi zdolnościami, posiadało odmienne plany i marzenia, pochodziło z innych części Indii oraz różnych warstw społecznych. Brak jedności pomiędzy Dziećmi Północy to także alegoria indyjskiego społeczeństwa – rozdrobnionego, podzielonego ze względu na pochodzenie, płeć, religię i status materialny. Rywalizacja Shivy i Salima to, z kolei, nawiązanie do hinduizmu. Bóg Śiwa, po którym rywal młodego Sinaia otrzymał imię, to czysta, pierwotna i wszechpotężna energia destrukcji. W swym kosmicznym, boskim tańcu Śiwa niszczy wszechświat, by Brahma mógł go stworzyć na nowo i zamknąć koło czasu. Salim, niczym Brahma, chce budować, podczas gdy celem Shivy jest wojna i zniszczenie. W tej rywalizacji Salim jest skazany na porażkę – według hinduistycznej kosmogonii na świecie trwa obecnie kalijuga, a więc okres walki, niezgody, rywalizacji i rozpadu. Powieść Dzieci Północy jest więc także opowieścią o straconych marzeniach, porażkach i niewykorzystanych szansach. Opowieścią o uniwersalnym charakterze, mimo mocnego osadzenia w konkretnym kontekście kulturowym i historycznym. Osoby nie znające najnowszej historii Indii mogą czuć się zagubione i przytłoczone nadmiarem faktów, nie powinno to jednak odebrać im przyjemności z lektury. A ta jest niewątpliwa, Salman Rushdie jest bowiem sprawnym narratorem, operującym pięknym językiem i nieograniczoną wyobraźnią.

Midnight's_Children_Poster
Plakat do filmu „Midnight’s children” w reż. Deepy Mehty.

W 2012 roku powieść Salmana Rushdiego zekranizowała jedna z najwybitniejszych reżyserek indyjskiego pochodzenia Deepa Mehta. Początkowo chciała ona przenieść na ekran inną powieść pisarza, pt. Śalimar klaun. Byłby to zdecydowanie lepszy wybór, zamknięcie opowieści o Dzieciach Północy w stu czterdziestu minutach filmu odebrało jej bowiem sporo magii. Uczyniło także nie całkiem zrozumiałą dla osób nie znających historii Indii oraz literackiego pierwowzoru. Deepa Mehta i Salman Rushdie, którzy wspólnie napisali scenariusz do filmu, musieli wyeliminować wiele wątków, które mimo swego pobocznego charakteru, nadawały powieści wyjątkowy smak. Scenarzyści zmienili też kolejność niektórych wydarzeń, pozbyli się części interesujących postaci albo ograniczyli ich rolę – nie obyło się to, niestety, bez szkody dla stworzonej przez Rushdiego opowieści. Być może z tego powodu film Dzieci północy nie wywołuje tak wielkich emocji w odbiorcach jak jego literacki pierwowzór. To, co trudno mi zrozumieć to zmiana zakończenia – Deepa Mehta i Salman Rushdie wprowadzili hollywoodzki happy end, który widzowi zapewnia komfort emocjonalny, ale całkowicie wypacza przesłanie powieści. Niemniej jednak Deepa Mehta jest zbyt uzdolnioną reżyserką, by spod jej ręki wyszło kiepskie dzieło. Filmowe Dzieci północy to miła dla oka, świetnie zagrana i przepięknie sfilmowana opowieść o przeznaczeniu, potrzebie miłości i poszukiwaniu celu w życiu. Osoby, które nie czytały powieści Salmana Rushdiego będą z pewnością zachwycone, nie zauważą bowiem jak bardzo spłycony został jej motyw przewodni, czyli utożsamienie losów Indii z losami Salima.

Ring! Książka vs. film: 1:0

10 komentarzy Dodaj własny

  1. Lolanta pisze:

    Blanka, znów mnie zaczarowałaś opowieścią

  2. RosieTheWorld pisze:

    Piszesz cudowną recenzję, ale ona tylko bardziej pokazała mi, że to książka nie dla mnie 😀 Zwłaszcza dlatego, że mowa tu o historii, nawet nieważne czy Indii czy jakiegoś innego kraju,. Po prostu książki historyczne mają to do siebie, że mnie nudzą. Jeśli ty jednak takie lubisz, mogę polecić ci jedyną, która mnie zauroczyła – Córka Oficera ^^

    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa 😀
      A co do powieści historycznych – nic na siłę, nie ma sensu zmuszać się do czytania książki w nie swoim typie. Ja muszę czasami, bo zajmuję się naukowo m.in. literaturą. Ale gdybyś kiedyś miała ochotę jednak spróbować to polecam Ci powieści Elżbiety Cherezińskiej. Są absolutnie fantastyczne – niby historyczne, ale…. I tu zawieszam zdanie, żeby narobić Ci smaku 😛
      „Córkę oficera” czytałam – właśni zerka na mnie z półki – i zgadzam się z Tobą, że to piękna powieść 🙂

  3. Nigdy nie interesowała mnie tematyka orientu, raczej się boję tak bardzo odmiennych od naszej kultur, ale… przekonałaś mnie 😉 Cóż, w listopadzie lecę do Tajlandii, na pewno wiedza o tych „klimatach” mi się przyda 🙂

    1. Tajlandia! Super, tam mnie jeszcze nie było 😛
      Cieszę się, że Cię przekonałam – czasem warto dać się skusić i poznać nowe światy, nawet bardzo odmienne. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z lektury, to naprawdę piękna, choć nie łatwa w odbiorze opowieść. Ale zawsze można ją sobie przecież dawkować porcjami 🙂

  4. Lolanta – dziękuję! :* :* I bardzo się cieszę 😀

  5. krzysiek66 pisze:

    Powieść wydaje się niezwykła, szczególnie ze względu na realizm magiczny, który zawsze mnie przyciągał:)

    1. Krzysiek, ja uwielbiam realizm magiczny ❤ Jeśli lubisz tę stylistykę, to "Dzieci północy" są dla Ciebie 🙂

  6. bukowyzwierz pisze:

    Czytałam tę książkę bodaj w zeszłym roku i bardzo mi się podobała.

Dodaj komentarz