Obcy we własnym domu: „Araf” Elif Shafak

Ziemia obiecana czy obca? Spełnienie marzeń czy rozdzierający duszę stan zawieszenia? Araf to ważny, a zarazem urzekający literacko, głos w dyskusji na temat emigracji.

Boston, 2004 rok. W kamienicy przy Pearl Street spotykają się trzej młodzi mężczyźni: pochodzący z Turcji Omer, Marokańczyk Abed oraz Hiszpan Piyu. Wszyscy trzej przyjechali do USA, aby zrealizować swój amerykański sen. Ich marzeniem były studia doktoranckie, po których mieli wrócić do swoich krajów i odnieść sukces zawodowy. Szybko jednak okazuje się, że w ojczyznach pozostawili nie tylko rodziny i narzeczone, ale także istotne cząstki samych siebie, bez których nie potrafią całkowicie odnaleźć się w nowym miejscu. Ameryka jest dla nich ziemią obiecaną, ale całkowicie obcą. Próbują jednak adaptować się do nowych warunków i do pewnego stopnia nieźle im to wychodzi. Wkrótce w ich życie wkraczają dwie kobiety: Latynoska Alegre i czarnoskóra Gail. Z trójką współlokatorów łączy je nie tylko miłość i przyjaźń, ale i poczucie wyobcowania. O ile jednak w przypadku Omera, Abeda i Piyu odczucie to wynika z pochodzenia, o tyle w przypadku dziewcząt z bałaganu, jaki panuje w ich sercach i umysłach.

DSC_0093_5141

Gail i Alegre są swoje. Mieszkają w Ameryce od urodzenia, sprawnie posługują się językiem, kultywują amerykański styl życia i nawyki swoich miejscowych rówieśników. A jednak czują się w Bostonie źle. Abed, Omer i Piyu są obcy. Pochodzą nie tylko z innych krajów, ale także innych kręgów kulturowych. Mimo to USA traktują niemal jak dom, choć na każdym kroku odczuwają problemy z tożsamością. Omer odnosi wrażenie, że traci część samego siebie wraz ze zniekształceniami jego nazwiska, jakiego dokonują Amerykanie. Traci znaki diakrytyczne, istniejące w języku tureckim, tworzące dźwięki niemożliwe do wymówienia przez większość mieszkańców Bostonu. Aby być akceptowanym w nowym miejscu musi wyrzec się dwóch kropek z nazwiska, wraz z nimi pozbywa się jednak istotnego elementu swojej tożsamości narodowej. Abed odczuwa własną obcość, gdy nowo spotkane osoby używają wobec niego innego, w ich mniemaniu podobnie brzmiącego imienia. Staje się więc Adbulem, Ahmedem, Azimem. Po prostu Arabem. Innym, obcym. Nawet jeśli mieszkającym w Bostonie, studiującym na lokalnej uczelni, zajadającym się kurczakami z KFC i zakochanym w serialu Rodzina Soprano. Obaj mężczyźni zostawili w ojczyźnie kawałki siebie, obcość w Bostonie odczuwają jednak głównie na skutek takich pomyłek Amerykanów, najpewniej nie wynikających z wrogości, lecz bezmyślności. Sami przyznają, że najbardziej upokarza ich codzienność, konieczność radzenia sobie z tak prozaicznymi czynnościami jak wytłumaczenie lekarzowi intymnego problemu zdrowotnego, sprawne zrealizowanie międzynarodowego połączenia telefonicznego czy podjęcie szybkiej decyzji w sklepie. Abed, Omer i Piyu zaczynają internalizować amerykańskie spojrzenie na obcych kulturowo, odczuwają wstyd widząc swoich pobratymców zachowujących się zgodnie z zachodnimi stereotypami. Usiłują stać się bardziej amerykańscy niż Amerykanie, mniej lub bardziej odcinając się od swego kulturowego dziedzictwa i pozostawionych w ojczyznach bliskich. Tym samym stając się podwójnie obcymi.

Gail i Alegre też są obce. Odczuwają jednak obcość nie tyle wobec kraju, w którym mieszkają, lecz wobec swojego otoczenia i samych siebie. Alegre nie czuje się dobrze we własnym ciele. Wychowana przez despotyczną, choć kochającą babcię i tabun ciotek o latynoskim charakterze, ucieka przed dojrzałością i odpowiedzialnością. Choruje na bulimię, mało kto jednak dostrzega jej problem. Alegre jest widziana przez innych, lecz nie dostrzegana. Funkcjonuje jako stały element mieszkania przy Pearl Street – dziewczyna Piyu, doskonała kucharka, zawsze gotowa wysłuchać przyjaciółka. Tylko jej nikt nie chce wysłuchać, nikt nie zdaje sobie bowiem sprawy, że Alegre także potrzebuje pomocy. Walczy o prawa kobiet, nie potrafi jednak zawalczyć o samą siebie. Gail nie po drodze natomiast z własną duszą. Od wczesnego dzieciństwa chce uciec od życia, żadna próba wysłania samej siebie w zaświaty nie przynosi jednak oczekiwanego efektu. Aby jakoś funkcjonować w świecie, między jedną a drugą próbą samobójczą, musi zmienić imię i osobowość, odciąć się od matki, zapomnieć o przeszłości.

Mieszkanie przy Pearl Street stanowi swego rodzaju tytułowy czyściec – miejsce, w którym pięć dusz przebywa w zawieszeniu, oczekiwaniu i poczuciu całkowitego rozbicia. Nie przynależą do żadnej lokalizacji na ziemi – ani kraju urodzenia, ani zamieszkania. Nigdzie nie czują się jak u siebie, marząc jednocześnie o całkowitej przynależności. Do miejsca, drugiego człowieka, tradycji. Araf to gorzka powieść. Jak zwykle u Elif Shafak dotykająca najgłębszych pokładów ludzkiej duszy i odkrywająca często niewygodną prawdę. Jednocześnie jest to opowieść urzekająca stylem narracji, konstrukcją psychologiczną postaci i plecionką ludzkich losów, niby zwyczajnych, a jednak fascynujących. Araf to także istotny głos w dyskusji na temat emigracji, toczącej się na całym świecie od kilku lat. Boleśnie pokazujący, że opuszczenie ojczyzny to często konieczność, w emigrantach pozostawiająca nigdy nie gojącą się ranę.

Jeden komentarz Dodaj własny

Dodaj komentarz