Podobno im człowiek starszy, tym szybciej zlatuje mu czas na tym łez padole. Jeśli to prawda, to biorąc pod uwagę tempo, z jakim uciekł mi czerwiec, zestarzeję się jeszcze przed końcem roku.
Dopiero był pierwszy, a już piszę podsumowanie…do którego właśnie przechodzę, bo wiem że wszyscy czekają na książki, a nie moje marudzenie. I tak: czerwiec był całkiem obfity (7 przeczytanych książek), różnorodny (przeczytane i kryminały, i obyczajówki i powieść historyczna), a przede wszystkim udany (żadnej literackiej wtopy). Ciągle wierzę, że nadejdzie moment, w którym w SMSie nie będzie żadnego kryminału, ale to jeszcze nie dziś:
Ross Poldark Winstona Grahama – pierwszy tom cyklu Dziedzictwo rodu Poldarków. Zmuszony do opuszczenia Wielkiej Brytanii młody dziedzic Ross Poldark, zaciąga się do armii i walczy podczas wojny w Ameryce. Gdy po dwóch latach wraca do ojczyzny zastaje rodzinny dom znajdujący się w ruinie i ukochaną kobietę szykującą się do ślubu z jego kuzynem. Ross zabiera się za odbudowę tak odziedziczonej po ojcu rezydencji, jak i więzów z dalszą rodziną. Próbuje też wyrugować ze swych myśli piękną Elizabeth, teraz żonę Francisa Poldarka. Chcąc stanąć finansowo na nogi dąży do otwarcia starej kopalni, i choć sam boryka się z problemami stara się wspierać miejscowych chłopów i górników. Jego spokojne życie zmienia się całkowicie, gdy na jarmarku Ross poznaje ubogą dziewczynę z górniczej rodziny i zabiera ją do domu. Ross Poldark to świetnie napisana powieść o realiach życia w XVIII-wiecznej Kornwalii, od dramatu najuboższych warstw społeczeństwa począwszy, na towarzyskich konwenansach kończąc. To także opowieść o samotności, potrzebie bliskości i podnoszeniu życia z gruzów, której największą zaletą jest nie sama historia rodu Poldarków, lecz sposób jej podania czytelnikowi, konstrukcja psychologiczna bohaterów oraz mistrzowskie dialogi.
Władczyni rzek Philippy Gregory – pierwsza część cyklu Wojna kuzynów. Siedemnastoletnia Jakobina Luksemburska wywodzi się z rodu założonego przez wodną boginkę Meluzynę. Już jako dziecko odkrywa w sobie odziedziczony po mitycznej przodkini dar jasnowidzenia, szybko też przekonuje się, że w świecie rządzonym przez mężczyzn powinna ze swych umiejętności korzystać wyjątkowo rozważnie. Nie wie jeszcze, że to właśnie dzięki swej niezwykłej mocy, zostanie księżną Bedford, żoną jednego z najpotężniejszych mężczyzn w Anglii. Prawdopodobnie, gdyby nie serial Biała królowa, do obejrzenia którego właśnie się przymierzam, nigdy nie tknęłabym prozy Philippy Gregory. A szkoda, bo to kawał porządnej literatury rozrywkowej, wbrew romansowym okładkom, sugerującym treść rodem ze słynnych Harlequinów. Władczyni rzek to niezła lekcja historii dla wszystkich zainteresowanych dziejami średniowiecznej Anglii, podana w barwny sposób, jakże daleki od szkolnego wymogu wkuwania dat i miejsc kolejnych bitew. To także, a może przede wszystkim, opowieść o kilku niezwykłych kobietach, które próbowały żyć zgodnie z własnymi pragnieniami i ambicjami w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Philippa Gregory ma dobre pióro i niewątpliwy dar prowadzenia narracji, co sprawia że Władczynię rzek nie tyle się czyta, co wręcz pożera.
Punkt Borkmanna Håkana Nassera – drugi tom serii z komisarzem Van Veeterenem. Słynny śledczy spędza wakacje w Kaalbringen, jego pobyt w tej nadmorskiej miejscowości nie kończy się jednak wraz z ostatnim dniem urlopu. Komisarz zostaje oddelegowany do pomocy lokalnej policji, która nie radzi sobie z wyjaśnieniem okoliczności śmierci dwóch mężczyzn. Ofiar nic ze sobą nie łączy, śledczy znajdują się w ślepym zaułku, a tymczasem morderca, któremu media nadały przydomek Rzeźnik, atakuje po raz kolejny. Prozą Håkana Nassera zachwyciłam się już przy pierwszym tomie cyklu o komisarzu Van Veeterenie, Punkt Borkmanna tylko tę miłość podsycił. To doskonale przemyślany kryminał z dobrze poprowadzoną intrygą, nieszablonowymi postaciami (ze słynnym komisarzem na czele), oraz zaskakującym zakończeniem. Raczej dla miłośników narracji niespiesznej i angażującej intelektualnie, niż lekkiej, dynamicznej sensacji.
Kwestię wyzwań wolałabym pominąć milczeniem, jestem jednak człowiekiem honorowym, który umie przyznać się do porażki. Nawet jeśli jest ona tak sromotna jak ta czerwcowa…
Wyzwanie czytelnicze Wiedźmowej Głowologii:
Przeczytaj książkę, która ma w tytule kwiat: Czarne narcyzy Katarzyny Puzyńskiej.
Dobrze widzicie – w czerwcu do kategorii podpasowała mi tylko 1 (słownie: jedna) książka. W lipcu będzie lepiej. Bądźmy optymistami 😛
Też podobał mi się „Ross Poldark” – teraz przymierzam się do lektury drugiego tomu 🙂 Natomiast co do Philippy Gregory, czytałam kiedyś inną jej książkę i niestety miałam odmienne odczucia niż Ty: była totalnie harlequinowata, a główna bohaterka tak rozlazła, że miałam ochotę ją zabić
Teraz mam uraz do tej autorki…
Ja chyba też długo nie wytrzymam z abstynencją poldarkową 😛 Co do Gregory: we „Władczyni rzek” bohaterka była całkiem charakterna, to mocno feministyczna powieść. Dobrze się ją czytało, ale kto wie co mnie czeka przy kolejnych tomach? 😛
Nesser jest jednym z moich ulubionych autorów. Seria z komisarzem VV to przede wszystkim barwne postaci, zagadkowe intrygi oraz charakterystyczny humor. Polecam pozostałe tomy serii 🙂