Matka (nie)Polka: „Córka” Eleny Ferrante

Córka porusza niezwykle istotny problem, o którym mówić trzeba zwłaszcza w ojczyźnie Matki Polki. Sęk w tym, że z powieści bije chłód nie pozwalający w pełni identyfikować się z jej bohaterką.

Czterdziestoośmioletnia Leda pracuje jako wykładowczyni literatury angielskiej na uniwersytecie we Florencji. Z mężem rozwiodła się wiele lat temu i choć nawiązywała przelotne romanse, nigdy nie stworzyła stałego związku z innym mężczyzną. Teraz rodzinny dom opuściły także córki, Bianca i Marta, które postanowiły robić kariery naukowe w Kanadzie. Zamiast syndromu pustego gniazda Leda odczuwa jednak niezwykłą ulgę; zachłystuje się świeżo uzyskaną wolnością i brakiem odpowiedzialności. Na pierwsze od czasu wyjazdu córek wakacje wybiera niewielki kurort nad Morzem Jońskim, gdzie całe dnie spędza na plażowaniu, czytaniu i przygotowywaniu kursów na kolejny semestr. Samotna sielanka Ledy zostaje jednak przerwana, gdy kobieta poznaje Ninę – młodziutką matkę uroczej Eleny. Spotkanie to wyzwala falę wspomnień i zmusza Ledę do konfrontacji z przeszłością, zwłaszcza najtrudniejszym momentem w jej życiu matki i żony.

DSC_0149_7375

Czym jest macierzyństwo? Dla prawicowych polityków powołaniem kobiety, najważniejszym celem jej życia, dającym jej szczęście nawet jeśli sama sobie tego nie uświadamia. Dla Instamatek słodką niczym wata cukrowa bajką w kolorze baby pink, dla handlowców natomiast nieustanną potrzebą kupowania i gromadzenia. Większość kobiet macierzyństwo postrzega jednak jako emocjonalny roller-coaster, na którym niczym bezwolny wagonik balansują między miłością a niechęcią, zachwytem a rozczarowaniem, pragnieniem całkowitego oddania się dziecku a potrzebą samorealizacji. Do tego dochodzi permanentny lęk przed odpowiedzialnością za zdrowie, życie, szczęście i bezpieczeństwo małego człowieka. Leda urodziła dzieci na długo przed erą mediów społecznościowych, i tak jednak miałaby nikłe szanse na dołączenie do grona Instamatek. Jej udziałem stały się bowiem praktycznie wszystkie negatywne uczucia związane z macierzyństwem, od niechęci do własnych córek począwszy, na utożsamianiu rodziny z więzieniem dla jej marzeń i potrzeb kończąc. Dla wielu kobiet, choćby spotkanej na plaży Rosarii, Leda jest uosobieniem wyrodnej matki, jaka kobieta porzuciłaby bowiem swoje własne dzieci? Nieczuła, pozbawiona empatii, samolubna. A może raczej nie gotowa na rezygnację z samej siebie, czująca, że zadanie wychowania dwóch młodych kobiet jest ponad jej siły, przerażona ciążącą na niej odpowiedzialnością? Wiele jest kobiet, które nie czując potrzeby bycia matką urodziły dzieci na skutek presji społecznej, oczekiwania rodziny, odziedziczonego po przodkach przekonania, że nie ma ważniejszej roli dla kobiety niż matka. Równie wiele już po fakcie zrozumiało, że nie tego oczekiwały od życia. To dramat dla dziecka, ale i dla samej matki, musi się bowiem mierzyć zarówno z potępieniem otoczenia jak i żalem wobec własnego potomka.

Córka to powieść niezwykle szczera i osobista, choć trudno powiedzieć w jakim stopniu oparta na własnych doświadczeniach autorki. Czy kontrowersyjna? Nad Wisłą, gdzie kult Matki Polki wciąż ma się więcej niż dobrze, powieść Eleny Ferrante faktycznie może budzić mieszane uczucia. Ale może też stanowić rodzaj rozgrzeszenia dla wszystkich matek przeżywających te same emocje co Leda, przerażonych własnym macierzyństwem, jakże dalekim od rozkosznych zdjęć publikowanych przez celebrytki na Instagramie. To ważna i potrzebna książka, z jej bohaterką mogą się bowiem identyfikować tysiące kobiet, zarówno tych, które urodziły dzieci, jak i tych, które postanowiły nie posiadać potomków. Pod względem literackim również nic Córce nie można zarzucić, autorka opowiada historię Ledy tak, by utrzymać stałe zainteresowanie czytelnika, umiejętnie balansując między teraźniejszą a przeszłością swojej bohaterki. Elena Ferrante może się pochwalić dobrym stylem i lekkością pióra, które sprawiają, że Córkę czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. I tu właśnie tkwi moje „ale”. Tego rodzaju powieść powinna być niewygodna, uwierać czytelnika a zarazem nie pozwalać przestać o sobie myśleć. Powinna budzić emocje, nawet jeśli będzie to sprzeciw wobec postępowania i sposobu myślenia Ledy. Córka jest jednak pod tym względem doskonale letnia, dystans jaki autorka stworzyła między czytelnikiem a swoją bohaterką nie pozwala w żaden sposób wczuć się w jej położenie, a co dopiero zrozumieć i rozgrzeszyć. Suchy, niemal reporterski styl świetnie sprawdził się w przypadku Kołysanki Leïli Slimani, o której pisałam kilka dni temu, w przypadku Córki zadziałał jednak na niekorzyść bohaterki i historii jej życia. Nie deprecjonuje to powieści Eleny Ferrante, odbiera jej jednak sporo uroku i wiarygodności.

2 komentarze Dodaj własny

  1. Cleo Sev pisze:

    Zarówno autorka jak i książka są mi obce, czytam o nich po raz pierwszy u Ciebie. Ciekawa recenzja.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie Słońce
    https://cleosevhome.blogspot.com/

Dodaj komentarz