Wyznania Roszpunki: „Norma” Sofi Oksanen

Udane połączenie thrillera, feministycznego manifestu i sporej dawki realizmu magicznego. Trzymająca w napięciu historia mafijna, współczesna interpretacja baśni o Roszpunce, a jednocześnie opowieść o odmienności i nowym piekle kobiet.

Anita Ross popełnia samobójstwo rzucając się pod pociąg metra. Jej córka, Norma, próbuje rozwikłać przyczynę tajemniczej śmierci matki, nie wierząc, że mogłaby ona targnąć się na własne życie. Wiedziona współczuciem do osieroconej dziewczyny Marion Lambert zatrudnia ją w salonie fryzjerskim, gdzie do śmierci pracowała Anita. Norma kok po kroku poznaje nowe środowisko i wikła się w sieć kłamstw i mistyfikacji, nie wiedząc, że kluczem do rozwiązania zagadki jest ona sama i jej genetyczna przypadłość.

DSC_0144_7488

Mam nadzieję, że nikt nigdy nie zapyta mnie o gatunek literacki, w jakim porusza się Sofii Oksanen. Dlaczego? Z prostej przyczyny: nie miałabym pojęcia jakiej odpowiedzi udzielić, twórczość fińskiej pisarki wymyka się bowiem schematom i wszelkie próby jej skategoryzowania zdają się skazane na porażkę. Norma nie jest wyjątkiem, choć zarówno opis wydawcy, jak i lektura pierwszych stron książki sugerują, że jest to nic innego jak klasyczny thriller. Niewykluczone, że nawet gdyby Sofii Oksanen zdecydowała się ograniczyć do tego rodzaju powieści, i tak odniosłaby sukces, posiada bowiem umiejętność wodzenia czytelnika za nos i utrzymywania jego niesłabnącej uwagi. Fabuła Normy została precyzyjnie skonstruowana, a następnie podzielona na drobne puzzle i pozamykana w rozsianych po całej książce pudełkach, pendrive’ach i piwnicznych zakamarkach. Główna bohaterka składa z nich historię swojej matki, babki i prababki, poruszając się niemal po omacku, krok po kroczku, z bolesną, acz skuteczną powolnością odkrywając rodzinne sekrety i mafijne interesy, w które wplątała się Anita. Akcja nie galopuje, jej tempo to najwyżej kłus, a mimo to czytelnik nawet na chwilę nie traci zainteresowania.

Wątek gangsterski jest nie tylko sprawnie poprowadzony, ale i oryginalnie pomyślany, dotyka bowiem pola działalności mafijnej jeszcze stosunkowo rzadko pojawiającego się w literaturze pięknej. Sofi Oksanen bardzo szybko daje jednak czytelnikowi do zrozumienia, że tajemnicze samobójstwo matki Normy oraz związane z nim wypadki wykorzystała jedynie jako pretekst do opowiedzenia zupełnie innej historii. Najnowsza książka fińskiej pisarki jest więc przede wszystkim opowieścią o odmienności we współczesnym świecie, obawie przed jej konsekwencjami i społecznym ostracyzmem, oraz potrzebie normalności. Normę śmiało można uznać za re-telling baśni o Roszpunce, przy czym w jej współczesnej wersji książę para się nie do końca legalnymi interesami, matka księżniczki zbija majątek na jej wyjątkowości, a sama Roszpunka bardziej niż o rycerzu na białym koniu marzy o utrzymaniu się w jednym miejscu pracy dłużej niż kilka miesięcy. Baśniowa długowłosa księżniczka zamknięta była w zupełnie realnej wieży, Normę otacza natomiast metaforyczny mur powstały z jej własnej odmienności i oddzielający ją od innych ludzi równie skutecznie jak cegły i kamień izolowały Roszpunkę. Sofi Oksanen pokazuje, że nawet w nastawionym na indywidualizm XXI wieku odmienność może być przyczyną strachu i cierpienia, a zdobycze nauki i techniki nie uwalniają ludzi od uprzedzeń, przesądów i chorobliwej żądzy sensacji. Oba te wątki zgrabnie przeplatają się z trzecim, w którym autorka dotyka kwestii współczesnego niewolnictwa kobiet. Nie przedstawia kobiet jako bezwolnych narzędzi męskiej rozkoszy, lecz jako macice do wynajęcia, zwyciężczynie w genetycznej loterii, zdolne do rodzenia pięknych, zdrowych dzieci. Norma nie jest powieścią obszerną pod względem ilości stron, mimo to ilość poruszanych w niej tematów nie wydaje się nadmierna, a poszczególne wątki zgrabnie łączą się ze sobą i przenikają się wzajemnie. Jeśli coś może rozczarować to zakończenie, zbyt spokojne i nagłe w porównaniu do napięcia wytworzonego wcześniej przez autorkę.

Fińska pisarka pokazuje niezwykły talent do kreowania wyjątkowego klimatu powieści oraz niebanalnych postaci. Nie ma w Normie bohaterów jednoznacznych, łatwych do zaszufladkowania i postawienia po konkretnej stronie w opozycji dobro-zło. Co więcej, Sofi Oksanen nie odkrywa wszystkich kart od razu, osobowości i psychologiczne motywacje poszczególnych postaci prezentując równie powoli jak tajemnice z przeszłości Anity. W efekcie sympatia czytelnika zaczyna przypominać bilę w snookerze – odbija się od kolejnych bohaterów, by czasem do nich wrócić, i z powrotem uciec. To ciekawy zabieg, nadający powieści wiarygodność i zwiększający zainteresowanie odbiorcy.

Norma to dość zaskakujące, ale niezwykle udane połączenie thrillera i manifestu feministycznego ze sporą domieszką realizmu magicznego. Ukazujące świat może jeszcze nie całkiem realny, ale niepokojąco bliski. Sofi Oksanen po raz kolejny pokazała, że nie bez powodu kilka lat temu okrzyknięto ją literackim fenomenem swojego pokolenia.

4 komentarze Dodaj własny

  1. tanayah pisze:

    O, a ja nic o tej autorce nie słyszałam! Twoja recenzja jest bardziej niż zachęcająca, zapisuję sobie w głowie, żeby pamiętać o tej książce 🙂

  2. Naprawdę???? Mnie kilka lat temu koleżanka poleciła „Oczyszczenie” i zachwyciłam się od pierwszego rozdziału 🙂 Znajomość z koleżanką okazała się, niestety, niewypałem, ale miłość do Sofi Oksanen tylko się umacnia 🙂

Dodaj komentarz